Od ponad 2000 lat zagadka niewyjaśniona. Czy legendarna cywilizacja może znajdować się głęboko pod zamarzniętym lądem Antarktydy?
Antarktyda, odkryta w 1820 roku, jest pod względem wielkości piątym kontynentem i według znawców tej kwestii, w swojej większej części wciąż pozostaje niezbadana. Podobno, pod lodowcem Antarktydy pogrzebane są dowody istnienia cywilizacji, która rządziła kiedyś światem.
Czas uruchomić trochę wyobraźnię. Była to piękna kraina, zamieszkana przez żeglarzy z zaawansowaną technologią, z monumentalną architekturą oraz bajecznymi terenami. Była zbyt doskonała, żeby przetrwać. Kiedy ludzie zaczęli pogoń za bogactwem, stracili niewinność, a wtedy gwiazdy przesunęły się na niebie i słońce zaczęło świecić pod innym kontem. Zaczęły się trzęsienia ziemi, wulkany co chwilę dawały o sobie znać a na koniec woda zalała spaloną ziemię i raj zniknął. Tak przedstawił ta historię Platon, grecki filozof, w 400r p.n.e. Czy to tylko bajka?
Mityczna cywilizacja mogła rzeczywiście istnieć. Naukowcy doszli do wniosku, że w 10 000r. p.n.e. cywilizacja Atlantydów została pogrzebana przez lodowce Antarktydy. Według Platona Atlantyda została zniszczona przez kataklizm w 9600r. p.n.e. Historycy datują zaś narodziny współczesnej cywilizacji na co najmniej 1000 lat później. W 1953 roku, amerykański teolog Charles Hapgood wygłosił swoją teorię, która została uznana za interesującą nawet przez Alberta Einsteina. Według niego narastająca czapa lodowa na biegunach, stając się z czasem coraz cięższa, niejako ściąga skorupę ziemską. Nazwał to zjawisko przemieszczaniem się skorupy ziemskiej. Obecnie zjawisko odkryte przez Hapgooda naukowcy nazywają dryfującymi kontynentami, albo płytami tektonicznymi. Tylko, że według geologów szybkość, z jaką takie masy skały mogą się przemieszczać, nie przekracza 16 km na milion lat. Hapgood twierdzi, że jest inaczej, że prędkość jest dużo większa. Jego zdaniem, skorupa ziemska, może przesunąć się nagle i bez ostrzeżenia, tak szybko, że całe kontynenty mogą zniknąć bez śladu.
Jeżeli rzeczywiście coś takiego istniało 10 000 lat temu to rozwinięta cywilizacja potrafiła przewidzieć nadchodzącą katastrofę i prznajmniej część z nich musiała przygotować się na katastrofę i przygotować sobie drogę ewakuacji. A jeśli nawet nie, to niejest wykluczone, że część jej przedstawicieli zdołała przeżyć kataklizm, ratując się ucieczką w góry, gzie nie sięgały ich fale zalewające ziemie.
Jeżeli przyjmiemy, że część Atlantydów przeżyła katastrofę, to niewykluczone, że udało im się zabrać ze sobą fragmenty swojej kultury, świata i cywilizacji. Być może to jakaś z tych części wpadła w ręce Piri Reisa, tureckiego admirała, w roku 1513. Być może korzystając z tych planów sporządził swoją mapę. Jej prawdziwe znaczenie stało się jasne dopiero, kiedy mapa Reisa znalazła się na biurku Hapgooda w 1956 roku.
Zastanowiło go, w jaki sposób na mapie z 1513 roku mogło się znaleźć wschodnie wybrzeże Ameryki Południowej, nie mówiąc już o Antarktydzie, którą odkryto dopiero w 1820 roku. Wysłał więc mapę do ekspertów z Lotnictwa Stanów zjednoczonych (USAF). Eksperci byli zszokowani. Porównując mapę Reisa z geologiczną mapą Antarktydy pokazującą zarys pokrytego lodem lądu, zauważyli, że obie mapy są prawie identyczne. Hapgoodowi udało się zdobyć jeszcze jedną taką mapę - sporządzoną w 1531 roku, która była kopią mapy Oronteusza Fineusza. Można na niej znaleźć całą Antarktydę, z wyraźnie zaznaczonymi szczegółami, takimi jak góry, równiny i rzeki. Wszystkie szczegóły zgadzały się zarówno ze współczesnymi planami Atlantydy, jak i z tym, co 2000 lat wcześniej pisał o Atlantydzie Platon. Prawdziwość tych map nie budzi żadnych wątpliwości. Orginalne plany, te na których wzorowane były obie zachowane mapy, musiały zostać narysowane przez ludzi, którzy osiągneli poziom cywilizacyjny porównywalny z obecnym.
Istnienie zaawansowanej technologicznie cywilizacji już przed 10 000 rokiem p.n.e. rzucałoby nowe światło na zagadkę monumentalnych budowli, w niektórych miejscach świata, których pochodzenie nie jest jeszcze wyjaśnione. Między innymi budowle Majów i Azteków w Ameryce południowej.
Być moż korzystali oni z wiedzy przekazanej im przez ocałałych z pogromu mieszkańców Atlantydy?
Podobnie można wyjaśnić zagadkę egipskich piramid, których budowa wymagała ogromnej wiedzy technicznej. Jak to możliwe, skoro według naszej wiedzy cywilizacja starożytnego Egiptu powstała dopiero około 4000 roku p.n.e.? Zwiazki między starożytnym Egiptem a Atlantydą zdaje się potwierdzać również rozmieszczenie piramid. Naukowcy odkryli, że ich układ jest dokładnym odwzorowaniem fragmentu układu gwiazdozbioru Oriona, ale nie takiego, jaki można obserwować dzisiaj, lecz takiego, jaki był w 10 450 roku p.n.e. Układ gwiazd widzianych z ziemi zmienia się bowiem z roku na rok w związku z tym, że kąt nachylenia osi ziemskiej ulega wahaniom. Pełny cykl ruchu gwiazd trwa 2600 lat. Wahania kuli ziemskiej powodują również przesunięcia biegunów magnetycznych. Średnio co 500 000 lat pola magnetyczne zamieniają się i odwracają pozycję biegunów magnetycznych. Ostatnia taka zamiana miała miejsce 780 000 lat temu, zatem, jak twierdzą naukowcy, wkrótce możemy się spodziewać następnej.
Zmaiana biegunów następuje nagle i może powodować niemal wszystkie rodzaje kataklizmów, od masowej zagłady zdezorientowanych zmianą gatunków po całkowite rozchwianie warunków klimatycznych. Według niektórych teorii to właśnie zmiana biegunów jest odpowiedzialna za największe przesunięcia skorupy ziemskiej. Pytanie brzmi: czy jesteśmy obecnie w lepszej sytuacji niż starci z powierzchni ziemi Atlantydzi?
Odpowiedź pewnie przyniesie czas.