Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 20 lutego 2012

Zagadka katastrofy w Coronie

W 1947r. USA oświadczyły, że znaleziono niezidentyfikowany obiekt latający niedaleko Roswell w stanie Nowy Meksyk. Tego samego dnia, kilka godzin później, zaprzeczono tej informacji…. Kto i w jakim celu chciał zataić to wydarzenie……
 

Nagłówki w prasie były zaskakujące: „RAAF zdobyła latający spodek na rancho w Roswell”, „Armia znajduje latający talerz na rancho w Nowym Meksyku”, „Armia ogłasza znalezienie latającego talerza”.
Rozbity niezidentyfikowany obiekt

Wydarzenie to miało miejsce 8 lipca 1947 roku. Doniesienie pojawiło się w południe czasu obowiązującego w Nowym Meksyku, ale ze względu na różnice czasowe w USA było ono zbyt późne dla większości porannych gazet. W niektórych wieczornych edycjach informację jednak przekazano. Wstępne informacje prasowe rozniosły się szybko, powodując taki potok pytań ze strony mediów i społeczeństwa, że ani biuro szeryfa, ani prasa nie mogły sobie z nim poradzić. Nagle, kilka godzin później, Siły Powietrzne zmieniły wersję zdarzenia: to wcale nie było UFO, ale tylko balon.
Daily Record z dn. 08.07.1947. "RAAF zdobyła latający
spodek na rancho w Roswell"

Następnego dnia nagłówki gazet zdecydowanie zaprzeczały wcześniejszej relacji: „Coraz mniej doniesień o latających talerzach”, Nowomeksykański talerz okazał się tylko balonem pogodowym”. Fotografie szczątków pojawiały się w wielu gazetach jeszcze kilka dni, a potem przez następne 30 lat nie mówiło się już o tej sprawie.
Historia rozbitego obiektu mogła zostać w ogóle zapomniana, gdyby nie przypadkowe spotkanie w 1978r. pomiędzy fizykiem nuklearnym Stantonem Friedmanem a dyrektorem stacji telewizyjnej w Luizjanie. Podczas oczekiwania na wywiad na temat jego pracy nad UFO, Friedman zaczął rozmowę z dyrektorem stacji telewizyjnej, który powiedział mu, że powinien porozmawiać z mężczyzną o nazwisku Jesse Marcel. Jesse Marcel służył w 1947r w Siłach powietrznych w randze majora. Zajmował się szczątkami jednego z  latających talerzy, którymi interesował się Friedman.

STANTON FRIEDMAN

Następnego dnia Friedman skontaktował się z Marcelem i dowiedział się, że był on oficerem wywiadu RAAF, kiedy latający obiekt rzekomo rozbił się  na farmie owiec w pobliżu CORONY, 120 km od ROSWELL. Friedman dowiedział się, że oficerowi kazano zebrać szczątki po katastrofie i dostarczyć do Wright Field w Ohio, gdzie armia amerykańska składowała zdobyte od wroga wyposażenie. Kiedy Marcel zabierał szczątki do Ohio, oficer prasowy Walter Haut przekazywał informację o wydarzeniu mediom. Tego samego dnia, zdecydowano ukryć prawdę i spreparowano dla prasy wersję wydarzeń: „WRAK OKAZAŁ SIĘ BALONEM POGODOWYM”.
Marcel nie mógł przypomnieć sobie dat, ale Friedman podzielił się informacją z badaczem UFO Williamem Moorem, który zgodził się pomóc w dochodzeniu. W rezultacie, Moore ułożył historię, w której zdarzenia mieściły się w tych samych ramach czasowych.
JESSE MARCEL

W pierwszym wydaniu „Flying Saucer Review”, prezenter telewizyjny Hugie Green relacjonował, że w czasie kiedy przejeżdżał samochodem niedaleko Filadelfii usłyszał wiadomość przekazywaną przez radio o tym, że armia amerykańska odkryła nieznany obiekt latający.
Green próbował się dowiedzieć czegoś więcej, ale nigdy nie słyszał, aby wspominano znów o tej historii. Nie było to wiele, ale dzięki tej informacji Moore miał przynajmniej datę: koniec czerwca 1947r.

Moore zaczął poszukiwania w bibliotece uniwersyteckiej w Minnesocie i znalazł gazety z 8 lipca 1947 roku zawierające informacje o wypadku w okolicy ROSWELL. Gazety podawały nazwiska: ranczera, szeryfa, personelu RAAF i ramy czasowe zdarzenia. Friedman i Moore do roku 1980 zdołali porozmawiać z 62 osobami związanymi ze zdarzeniem, w tym także z Billem Brazelem, synem farmera, który odnalazł wrak, sąsiadami, takimi jak Loretta Proctor i syn Marcela, Jesse junior, którzy także natknęli się na szczątki wraku.
Do 1986 roku Friedman i Moore odnaleźli 92 osoby i opublikowali sześć artykułów. Friedman przekonał producentów filmu dokumentalnego „Unsolved Mysteries”, że powinni zrobić program o Roswell w telewizji NBC, udzielając jemu, jako konsultantowi, pomocy w poszukiwaniu dalszych świadków. W sierpniu 1989 roku, podczas filmowania w Roswell, Friedman spotkał się z przedsiębiorcą pogrzebowym Glennem Dennisem, który pracował w zakładzie pogrzebowym Ballarda świadczącego usługi pogrzebowe dla bazy wojskowej. Po raz pierwszy Glenn mówił o dziwnym zdarzeniu w szpitalu bazy wojskowej latem 1947 roku.
Armia zapytała go nie tylko jak postępować z „małymi ciałami”, ale został on siłą wyrzucony ze szpitala w czasie swojej następnej wizyty.
Nasuwa się pytanie, czy ciała pozaziemskich istot mogły zostać odnalezione  na miejscu katastrofy?
Dennis uważał, że tak. Utrzymywał on, że spotkał się w bazie z pielegniarką, która opowiedziała mu o „bardzo cuchnących” ciałach, które widziała podczas sekcji zwłok dokonywanej przez dwóch lekarzy. Ciała miały barwę brązowo – szarą, wielkie głowy ze szparami lub otworami na nos, uszy i usta oraz cztery szczupłe palce bez kciuka, nie posiadały owłosienia. Po kilkakrotnym spotkaniu z Dennisem, pielęgniarka po prostu zniknęła, podobno przeniosła się do Anglii. Kiedy Dennis próbował skontaktować się z nią listownie, jego poczta wróciła z adnotacją: „adresat nie żyje”.
Mimo niektórych nie zweryfikowanych szczegółów katastrofy w Roswell, program „Unsolved Mysteries” z września 1989 roku był wielkim sukcesem. Obejrzało go około 28 milionów ludzi w USA. W następstwie pojawiło się wiele książek, programów TV i ataków ze strony przeciwników. Nawet przychylnie nastawieni do teorii katastrofy UFO badacze podzielili się na dwa walczące ze soba obozy. Jedni uważali, że miała miejsce tylko jedna katastrofa, ta na rancho Fostera, podczas gdy inni, wśród nich Friedman, twierdzili, że miał miejsce drugi wypadek, na pustyni San Augustin w Nowym Meksyku.
Teoria drugiej katastrofy została oparta na zeznaniach dwóch świadków. Pierwszy, Gerald Anderson, skontaktował się z Friedmanem po obejrzeniu w 1990 roku wznowienia programu dokumentalnego „Unsolved Mysteries”. Do tego czasu, inny świadek, Grady „Barney” Barnet, zmarł, ale opowiedział swoją historię dwóm przyjaciołom: La Verne`owi i Jeanowi Maltais, którzy przekazali informację Friedmanowi.
Obaj mężczyźni opowiedzieli, całkowicie niezależnie, historie o odkryciu ciał pozaziemskich istot w miejscu znalezienia szczątków obcego obiektu. Ponadto, według Andersona, jeden z kosmitów przeżył katastrofę. Niestety, ponieważ Barnett nie żył, nie można go było zapytać, co naprawdę zobaczył. W rezultacie wielu badaczy UFO zachowało dystans wobec rewelacji na temat katastrofy w San Austin. Jednak fakty związane z katastrofą w Coronie zostały niemal powszechnie zaakceptowane. Do czasu opublikowania w 1992 roku „Katastrofy w Coronie” Friedmana (napisanej przy współpracy pisarza-naukowca Dona Berlingera), większość luk w tej historii została wypełniona.

Historia katastrofy w Roswell zaczęła się 2 lipca 1947 roku, kiedy ranczer Mac Brazel usłyszał silną eksplozję w czasie burzy. Następnego ranka Brazel, który pracował na ranczu Fostera około 120 km na północny zachód od Roswell i 32 km na południowy wschód od Corony, poszedł sprawdzić pompę wodną. Po drodze odkrył, że na przestrzeni długości około 1 km porozrzucane zostały szczątki, które po zgięciu, natychmiast samoczynnie się odginały. Były tam także fragmenty czegoś, co potem opisano jako metalowe lub drewniane pręty z naniesionymi wzdłuż niezwykłymi symbolami koloru lawendowego. Kawałki były bardzo lekkie, ale nie można ich było ani złamać ani Spalic.
W niedzielę, 6 lipca, Brazel odbył długą podróż przez okolicę z kilkoma szczątkami na ciężarówce. Zabrał je do  szeryfa w Roswell Geore`a Wilcoxa, który skontaktował się z bazą i rozmawiał z oficerem wywiadu, majorem Marcelem. Po obejrzeniu dostarczonego materiału, zauważył, że jest on bardzo dziwny i niepodobny do żadnego, z jakim się spotkał podczas swojej służby w czasie II wojny światowej. Jego opinie można uznać za wiarygodne, jako że był on oficerem wywiadu, odpowiedzialnym za sprawy dotyczące bomby atomowej. Komendant bazy, pułkownik William Blanchard, wydał polecenie Marcelowi i oficerowi śledczemu wywiadu Sheridananowi W. Cavittowi, aby udali się za ranczerem na odległe pole i zabrali szczątki.
W swojej książce „Katastrofa w Coronie” Friedman podaje opis wydarzeń przekazany „z pierwszej ręki” przez Marcela:
„Kiedy zjawiliśmy się na miejscu katastrofy, zdziwił nas ogrom zniszczeń, jakie zastaliśmy. To nie było coś, co uderzyło w ziemię lub eksplodowało na ziemi. To coś musiało eksplodować nad ziemią, przemieszczając się prawdopodobnie z ogromną prędkością. Dla mnie, znawcy przedmiotu, było oczywiste, że nie był to balon pogodowy, ani nawet samolot czy pocisk”.
Dwaj mężczyźni napełnili swój pojazd taką ilością szczątków, jaką mógł on unieść, pozostawiając mnóstwo fragmentów za sobą. W drodze powrotnej do bazy w Roswell, Marcel zatrzymał się w swoim domu, aby pokazać szczątki żonie i synowi. Następnego ranka, pułkownik Blanchard nakazał zabezpieczyć obszar w pobliżu Corony. Potężna grupa żołnierzy i policji wojskowej została wysłana na ranczo, aby dokładnie przeszukać teren. Wracając do RAAF, oficer prasowy, porucznik Haut, wydał oświadczenie dla prasy, wskazujące, że znaleziono latający talerz. Wiadomość podało lokalne radio i przekazała lokalna prasa w wydaniu popołudniowym.
Tymczasem, majorowi Marcelowi polecono zabranie szczątków wraka do Wright Field w Ohio. Po drodze zatrzymał się w Fort Worth w Teksasie w tamtejszej kwaterze sił powietrznych. W tym czasie generał Clemens McMullen z Waszyngtonu dowiedział się o komunikatach prasowych. Skontaktował się z pułkownikiem Tomasem Jeffersonem DuBose, dowódcą sztabu w Fort Worth, i nakazał mu wymyślić nową historię dotyczącą zdarzenia oraz przekazać prowadzenie sprawy generałowi Rogerowi Rameyowi, komendantowi bazy.
Kiedy Marcel dotarł do Fort Worth, spotkał się z Rameyem, który nakazał mu milczenie i oznajmił, że zajmie się tą sprawą osobiście. Irving Newton, meteorolog z bazy, przyniósł wykonany z folii i drewnianych złączy wrak balonu pogodowego oraz kawałki reflektora sondy. Marcel przedstawił domniemany wrak, a prasa została poinformowana, że nastąpiła pomyłka; to nie był latający spodek, a jedynie reflektor sondy. Następnie Marcel został odesłany do Roswell.
Zmienioną wersje zdarzenia przekazano około godziny 05:00 po południu czasu centralnego, zbyt późno dla większości gazet, z wyjątkiem wieczornego wydania „Los Angeles Herald Express”. W podtytule nagłówka zamieszczono zdanie: „Generał uważa, że jest to urządzenie sondy pogodowej”.

Oczyszczenie rancza Fostera i otaczającej je okolicy zajęło cały tydzień. W tym czasie zakazano Marcelowi rozmawiania na ten temat z kimkolwiek. Poszukiwania szczątków były bardzo intensywne i po dwóch dniach, niedaleko rancza, znaleziono główną część spodka. A około 1.6 km od statku, martwe ciała nieznanych istot.
W 1990 roku Stanton Friedman spotkał się z fotografem z Wojskowych Sił Powietrznych, utrzymującego, że widział ciała na polu niedaleko Corony. Twierdził on, że stacjonował w Anacostia Naval Air Station w stanie Waszyngton, kiedy jemu i jeszcze jednemu fotografowi polecono polecieć do RAAF. Kiedy zjawili się w Roswell, zabrani zostali do rozbitego w polu namiotu, gdzie kazano im sfotografować to, co się w nim znajdowało.
„Widziałem cztery ciała” – wspomina fotograf, dodając, że ich głowy były nieproporcjonalnie duże w stosunku do małych korpusów.
Do stycznia 1995 roku, w ponad 30 krajach wyemitowano programy telewizyjne przedstawiające zdjęcia z rzekomej sekcji zwłok istot pozaziemskich. Podczas gdy ciała pojawiające się w filmie, wydają się być podobne do opisanych przez kilku naocznych świadków, domniemany autor zdjęć utrzymuje, że materiał został nakręcony 31 maja 1947 roku niedaleko Socccoro w Nowym Meksyku. Czyżby trzecia katastrofa?
Zdaniem Raya Santilli, producenta programów muzycznych, który twierdzi, że film przedstawiający autopsję kosmity odkupił od anonimowego kamerzysty, wielu członków personelu wojskowego z 1947 roku rozpoznało na filmie pozaziemskie istoty odnalezione w katastrofie latającego spotka w Nowym Meksyku.
W 1994 roku nowomeksykański kongresman przekonał Generalne Biuro Śledcze (GAO), aby dokonało przeglądu dokumentów dotyczących wypadków w Roswell i Coronie. Kiedy Siły Powietrzne dowiedziały się o dociekaniach, szybko sporządziły własny, 25-stronicowy raport. Przyznają się w nim do kłamstwa na temat balonów pogodowych, utrzymując jednocześnie, że rozbite UFO to w rzeczywistości supertajny balon „MOGUL”, skonstruowany do monitorowania radzieckich prób nuklearnych.
Kiedy w 1995 roku opublikowano raport GAO, okazało się, że wiele dokumentów od czasu wypadku zostało zniszczonych i nie można było znaleźć żadnych dowodów dotyczących katastrofy. Następnie Siły Powietrzne opublikowały raport: „Roswell – prawdziwa wersja zdarzeń na pustyni w Nowym Meksyku”, będący aktualną wersja pierwszej relacji. Nie potrafiono jednak wyjaśnić sprawy brakujących lub zniszczonych dokumentów.

PODSUMOWANIE

Chociaż większość badaczy odrzuciła twierdzenie, że w Coronie rozbił się balon pogodowy, to nie są oni zgodni w opiniach co tak naprawdę spadło z nieba.                  
Oto kilka najciekawszych teorii:
-        Balon FUGO. W roku 1945 Japończycy wypuścili ponad 9000 papierowych balonów z materiałami wybuchowymi. Ale, jeśli jeden z nich eksplodował w Coronie, to gdzie on się podział przez te dwa lata od zakończenia wojny?
-        Próby rakietowe. Niektórzy badacze sugerują, że Amerykanie przeprowadzali próby z pociskami zdalnie sterowanymi. Mogło to zmylić właściciela farmy owiec, Maca  Brazela, ale czy rzeczywiście szczątki rakiet mogły nie zostać rozpoznane przez armie? I dlaczego byłoby to takie tajne?
-        Testy z małpami w charakterze pilota. Niektórzy badacze sugerują, że odkryte „istoty pozaziemskie” to małpy, które zostały użyte do programu badań przestrzeni kosmicznej.

Na podstawie artykułu z FAKTOR X.