Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Podziemne Miasto - Góry Sowie

W ostatniej fazie wojny III Rzesza budowała w Górach Sowich koło Wałbrzycha potężny kompleks bunkrów, który wymagał ogromnych nakładów finansowych i pochłonął wiele tysięcy ofiar. Do tej pory nie wiadomo jakie było przeznaczenie tego kompleksu….
7 maja 1945r. ruszyła operacja, która przeszła do historii pod nazwą operacji praskiej. Poszczególne związki operacyjne lewego skrzydła I Frontu Ukraińskiego rozwinęły natarcie w różnych kierunkach i w ciągu trzech dni przełamały na całą głębokość obronę niemieckiej 17 Armii Polowej i wyzwoliły Sudety. W jednym z komunikatów Naczelnego Dowództwa Armii Radzieckiej z 9 maja można był przeczytać: „Na południowy zachód i na południe od Wrocławia wojska I Frontu Ukraińskiego opanowały Kamienną Górę, Boguszów, Wałbrzych, Świdnicę, Dzierżoniów, Bielawę, Ząbkowice Śląskie, Paczków, Bardo, Kłodzko, Lądek Zdrój”.
Ten lakoniczny raport w pełni oddawał sposób, w jaki odbyło się zajecie tych terenów. Wałbrzych zdobyty przy pomocy jednego czołgu, z którego działa oddano dwa strzały, oraz serii z broni maszynowej. Pracujące tam niemieckie zakłady przemysłowe nie przerwały z tego powodu pracy, a w mieście normalnie kursowały puste tramwaje, działały telefony, a woda i gaz dochodziły do wszystkich mieszkań. Panował tu, jak twierdzą wyzwoleni z obozu koncentracyjnego GROSS ROSEN Polacy i Żydzi, idealny porządek i dominowała świeża zieleń majowa i biel kapitulacyjnych flag.
Sudety były ostatnim nie naruszonym przez wojnę zakątkiem w Europie środkowowschodniej. Wałbrzych, Jelenia Góra i dziesiątki innych miast tworzyły ostatni w III Rzeszy nietknięty okręg przemysłowy, w którym normalnie funkcjonowały kopalnie, koksownie, huty i fabryki syntetycznej benzyny, dostarczające paliwa i innych środków chemicznych na potrzeby niemieckiej machiny wojennej.
Zamek KSIĄŻ, w któtym Niemcy szykowali kwaterę główną dla Hitlera

Niemcy skoncentrowali tu również swoje doborowe siły. W połowie kwietnia 1945r pod Wałbrzychem miało miejsce siedzibę dowództwo 17 Armii wchodzącej w skład Grupy Armii Środek. Na przedpolu Wałbrzycha i Gór Sowich znajdowała się 45, 168, 208, 359, i 408 dywizja piechoty, 20 i 31 dywizja grenadierów SS, 18 dywizja grenadierów pancernych SS, 603 dywizja do zadań specjalnych, a także dowództwa XVII Korpusu Pancernego (w rejonie Kłodzka). Tym dziwniejsze wydaje się więc, że nigdy żadne bomby nie spadły na Wałbrzych ani na jego okolice.
Już w lutym wojska radzieckie znalazły się w Strzegomiu, który był zażarcie broniony, a front ustabilizował się na wysokości Żarowa, a więc Sudety znalazły się już nie tylko w zasięgu lotnictwa, ale i dalekosiężnej artylerii. Jednak rozkazu zniszczenia Wałbrzycha nikt nie wydał. Tereny te od jakiegoś czasu znajdowały się także w zasięgu amerykańskich superfortec, które startując z włoskich lotnisk, bombardowały Brzeg, Opole, Kędzierzyn, Blachownię. Wałbrzych i tereny wokół niego były jednak skrzętnie przez nie omijane.
Podobnie okolice Wałbrzycha pomijane są w różnego rodzaju opracowaniach i pracach naukowych dotyczących czasów wojny. Raz, wyłącznie z okazji zdobycia miasta, Wałbrzych wspomniany jest w pracy profesora Czesława Łuczaka zatytułowanej „Od pierwszej do ostatniej godziny II wojny światowej. Dzieje Polski i Polaków. W radzieckiej „Historii drugiej wojny światowej 1939-1945”, w tomie 10 zatytułowanym „Całkowite rozbicie faszystowskich Niemiec”, mówiącym o ostatniej fazie działań w Europie, nawet nie wspomina się Wałbrzycha, ani żadnego innego miasta tej części Sudetów. Zadziwiająca jest również dyskrecja pamiętnikarzy w tej kwestii, a szczególnie milczenie, jakim pomija to miasto w swoich „Wspomnieniach” Albert Speer, ulubieniec Hitlera i wybitnie uzdolniony architekt i minister zbrojeń III Rzeszy. Opisując we „Wspomnieniach” podróż po Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, jaką odbył na początku 1945 roku, Speer nie pisze o Wałbrzychu, który był wówczas jedynym nie bombardowanym i pracującym pełną parą ośrodkiem przemysłu węglowego i karbochemicznego.
Jednym z największych zmartwień Speera w tym czasie był spadek produkcji metanolu, który tylko w Wałbrzychu produkowany był bez przeszkód. „11 października 1944r” – wspomina Speer – „pisałem do Keitla, że z powodu załamania się przemysłu chemicznego na wyczerpaniu jest cyjanek i metanol. W związku z tym od 12 listopada należy przerwać wytwarzanie tabunu, produkcję iperytu ograniczyć do jednej czwartej”. Gazy te potrzebne były nie tylko do mordowania więźniów w obozach, ale do wykorzystania w ewentualnej wojnie gazowej, która w 1944 roku była jeszcze możliwa. Pochodzące z Wałbrzycha produkty karbochemii potrzebne były także do rakiet i innych dziedzin przemysłu zbrojeniowego. Minister zbrojeń III Rzeszy, gdy kurczyła się produkcja podstawowych surowców potrzebnych jego armii, nie mógł więc zapomnieć o mieście, którego koksownie produkowały bez zakłóceń potrzebne ich ilości. A jednak milczy o nim w swoich „Wspomnieniach”.
Kompleks OLBRZYM (RIESE)

Wałbrzych i okolice nie były jednak zapomnianym przez wszystkich miejscem. Pod koniec wojny Sudety naszpikowane były agentami wszystkich możliwych wywiadów. Jak chyba żaden inny region rozpadającej się III Rzeszy, teren między Złotym Stokiem a Świeradowem, między Śnieżnikiem a Śnieżką przyciągały szpiegów ze wszystkich stron świata. Przedmiotem ich zainteresowania były tajemnicze działania podejmowane reszkami sił przez niemiecki przemysł i hitlerowską armię.
Na początku 1943 roku Niemcy rozpoczęli w Górach Sowich szeroko zakrojone prace budowlane. W ich trakcie powstawać zaczął system podziemnych korytarzy i bunkrów, o niespotykanych dotąd rozmiarach. Kompleks nosił nazwę OLBRZYM (RIESE), a w pracach nad jego budową brało udział 40 firm niemieckich. Główną siłą roboczą byli więźniowie. Najpierw byli to ludzie z 4 obozów: Wüstergiersdorf, Oberwüstergiersdorf, Wüstewaltersdorf i Dőrnhau. Z powodu panujących tu złych warunków – braku żywności i mieszkania – wybuchła epidemia tyfusu plamistego. Do tego doszła puchlina głodowa, w związku z czym znacznie wzrosła śmiertelność i rozszerzenie się epidemii opóźniło budowę.
Podziemia kompleksu OLBRZYM (RIESE)

W 1944r Hitler lub Speer rozkazał przejęcie budowy przez wypróbowaną Organizację Todta. Była to hitlerowska organizacja udzielająca pomocy technicznej przy budowie obiektów wojskowych. Nowy zwierzchnik budowy OLBRZYMA sprowadził robotników z obozu koncentracyjnego w Gross Rosen. W sumie od stycznia 1943 do stycznia 1945r zatrudnionych było w Górach Sowich, na powierzchni i pod ziemią, ponad 70 000 jeńców i więźniów, z których większość zginęła w czasie wykonywania swoich prac. Do końca dotrwało tylko 30 000 więźniów. Budowa od początku objęta była najściślejszą tajemnicą. Robotników pilnowało 4000 żołnierzy SS i SD, a komórka kontrwywiadu Abwehra III liczyła ponad stu pracowników, co było rzadkością.
We „Wspomnieniach” Speer napisał: „W 1944r Hitler kazał zbudować dwie podziemny kwatery główne w górach na Śląsku i Turyngii”. Najważniejszy minister III Rzeszy był bardzo powściągliwy w dzieleniu się swoją wiedzą na ten temat. Nie można mieć więc pewności, że w odniesieniu do kwatery budowanej na Śląsku miał on na myśli OLBRZYMA. Wszak podziemne budowle w Górach Sowich nie były jedynymi, które wznoszono w okolicach Wałbrzycha.
Mniej więcej w tym samym czasie (1943-44) w skałach, na których stoi znajdujący się pod Wałbrzychem zamek Książ, wykuto czterokondygnacyjny system podziemnych korytarzy i pomieszczeń. Niektóre korytarze były tak zbudowane i zabezpieczone, że można było poruszać się w nich samochodem. Pomieszczenia miały budowę żelbetonową, a ich wysokość dochodziła do 6 metrów. Poszczególne kondygnacje posiadały osobne wyjścia. Badacze są zgodni co do tego, że właśnie to miejsce miało być jedną z rezerwowych kwater głównych hitlerowskiego kierownictwa.
OLBRZYM znacznie przekraczał swoim rozmachem budowy innych kwater Hitlera. Jak podaje Speer, łącznie wydano na niego 150 mln RM, podczas gdy schrony w Kętrzynie kosztowały w sumie 36 mln RM, a schrony w Pullach „zaledwie” 13 mln RM. Projekt pochłonął w 1944r więcej betonu niż wszystkie schrony na świecie razem wzięte wybudowane w tym czasie. Czy taka konstrukcja, wymagająca setek niezastąpionych specjalistów, tysięcy robotników i ton materiału tak potrzebnego w innych miejscach Niemiec, mogła powstawać wyłącznie z myślą o kolejnej kwaterze Hitlera? „W końcu regularne systemy schronów” – pisze Speer „istniały w Kętrzynie, Berlinie, Obersalzburgu, Monachium, hotelu koło Salzburga, w kwaterach głównych koło Nauhaim i nad Sommą (…)”.
W swojej książce „Gross Rosen – obóz koncentracyjny na Śląsku” Mieczysław Mołdawa pisze o zainstalowanej w obozie placówce naukowej: „(…) na terenie kamieniołomów w specjalnie na ten cel wybudowanym pawilonie o typie laboratorium naukowego umieszczono komando robocze pod kryptonimem „WETTERSTELLE”. Zatrudnieni byli tam przeważnie inżynierowie i naukowcy przewiezieni z Dachau, gdzie zebrani zostali z różnych obozów koncentracyjnych. Kryptonim „WETTERSTELLE” nic nikomu nie mówił. Dla nowego komanda przez kilka dni stawiano nowy blok nr 14 A, który następnie ogrodzono drutem kolczastym. Zarówno miejsce noclegu, jak i miejsce pracy więźniów tego komanda było odizolowane. Więźniowie wykonywali tu prace pomocnicze dla inżynierów i uczonych niemieckich, badających części sprzętu z alianckich albo własnych samolotów, regenerując aparaturę pomiarową i inne. Do magazynów „WETTERSTELLE” zwożono wraki angielskich samolotów, aby wymontować z nich skrupulatnie urządzenia radiowo – pomiarowo i przyrządy pokładowe (…)”.
Brama obozu koncentracyjnego GROSS ROSEN

Dla Mieczysława Mołdawy, byłego więźnia obozu koncentracyjnego Gross Rosen pracującego w komandzie budowlanym, powyższe fakty stanowią właściwy trop, za którym podążać powinni badacze szukający rozwiązania tajemnicy Podziemnego Miasta w Górach Sowich. Propaganda niemiecka pod koniec wojny zdominowana była przez jeden temat – WUNDERWAFFE – cudowną broń, która miała ocalić Niemcy i doprowadzić ich do ostatecznego zwycięstwa. Trudno powiedzieć na ile był to jedynie chwyt propagandowy, jednak fakt, że niemiecki przemysł zbrojeniowy również w 1945r funkcjonował znakomicie – o czym świadczą ilości wyprodukowanych samochodów, samolotów, czołgów i amunicji – wskazuje na to, że idea WUNDERWAFFE mogła zostać zrealizowana nawet w ostatnich fazach wojny. Nie wiadomo o jaką broń mogło dokładnie chodzić i jakiego rodzaju laboratoria instalowali Niemcy, wiele jednak znaczy fakt, że zwycięzcy na wojennego komendanta miasta Wałbrzycha wyznaczyli nie kogo innego jak dowódcę obrony Stalingradu generała Pawła Batowa (komendantem Wrocławia był oficer w stopniu majora). Gdyby się nic za tym nie kryło, byłby to zbyt wielki „zaszczyt” dla tego powiatowego miasta.
WUNDERWAFFE
Rakiety dalekiego zasięgu V-2
W czasie wojny naukowcy i inżynierowie niemieccy usilnie pracowali nad skonstruowaniem „cudownej broni”, która przechyliłaby szalę zwycięstwa na ich stronę. Po wojnie pojęcie WUNDERWAFFE najczęściej odnoszono do broni z tzw. serii V – VERGELUNGSWAFFEN. Chodziło głównie o pociski manewrujące („latające bomby”) V-1 i rakiety dalekiego zasięgu   V-2. Niektórzy badacze (np. Igor Witkowski, autor książki „Supertajne bronie Hitlera”) wątpią jednak , czy pojęcie „cudownej broni” jest adekwatne wobec tych często niedoskonałych i mało skutecznych rozwiązań (szczególnie V-2), które konstruowano głównie z myślą o celach odwetowych. Niedawne odkrycia badaczy niemieckich, potwierdziły, że hitlerowcy prowadzili prace nad bardzo tajemniczą i budzącą grozę bronią o kryptonimie DZWON. Był do dyskoidalny obiekt, do złudzenia przypominający wyglądem UFO, o napędzie elektrograwitacyjnym, emitujący niebieskawą poświatę i działający zabójczo na znajdujące się w pobliżu organizmy.
Pocisk manewrujący V-1


SYLWETKI
MIECZYSŁAW MOŁDAWA
Był więźniem obozu koncentracyjnego Gross Rosen, pracującym w komandzie budowlanym. Mając dostęp do dokumentów kierownictwa budowy – Bauleitung der Waften – SS und Polizei – Mieczysław Mołdawa mógł śledzić każdy etap rozbudowy obozu i jego filii, także tych, z którymi więźniowie budowali Podziemne Miasto. Swoją wiedzą podzielił się z czytelnikami w książce Gross Rosen – obóz koncentracyjny na Śląsku.
Pisze w niej o zainstalowanej w obozie placówce naukowej, w której pracowali inżynierowie i naukowcy przywiezieni z Dachau. Ich prace otoczone były ścisłą tajemnicą, a innym więźniom nie wolno było kontaktować się z pracownikami placówki. Mołdawa jest przekonany, że Podziemne Miasto nie miało być wyłącznie kolejną kwaterą Hitlera, lecz także laboratorium naukowym i produkcyjnym, stworzonym przez Niemców w celu opracowania „cudownej broni”.
ALBERT SPEER

Albert Speer

Minister zbrojeń III Rzeszy, w swoich Wspomnieniach udowadnia selektywną pamięć co do Sudet i wielkiej rozbudowy w Górach Sowich. Jednak z pewnych fragmentów jego zapisków można wywnioskować, że najprawdopodobniej nie tylko o kwaterę Hitlera tu chodziło:
Zgodnie z punktem 18 protokołu z narady u Führera, przy rozbudowie jego głównej kwatery pracuje aktualnie 28 000 robotników. Według mojego pisma do adiutanta Hitlera d.s. Wehrmachtu z 22 września 1944r na budowę schronów w Kętrzynie wydano 36 mln RM, na schrony w Pullach k. Monachium, które zapewniały Hitlerowi bezpieczeństwo w czasie jego pobytów w Monachium – 13 mln RM, na zespół schronów OLBRZYM (Riese) koło Charlottenbrunn – 150 mln RM. Do wykonania tych budowli trzeba było według mojego pisma 247 tys. m3 betonu zbrojonego stałą (łącznie z niewielką ilością zwykłego muru) 213 tys. m3 tuneli, 58 km dróg z sześcioma mostami, 100 km rurociągów. Tylko na sam projekt OLBRZYM zużyto więcej betonu niż w 1944r przyznano całej ludzkości na budowę schronów.”
źródło: Faktor X