Łączna liczba wyświetleń

środa, 8 maja 2013

Zdjęcia UFO

Czy liczne fotografie niezidentyfikowanych obiektów latających mogą stanowić dowód istnienia istot pozaziemskich?

W dniu 13 marca 1993r. Stephen Woolhouse ujrza
ł niezwykły obiekt szybujący bezdźwięcznie nad polem za jego domem w Bispham w hrabstwie Lancashire (Wielka Brytania). W ten sposób Stephen dołączył do licznego grona naocznych świadków obecności UFO – jednej z najbardziej intrygujących zagadek ostatnich czasów – jednak w przeciwieństwie do większości swoich poprzedników uzbrojony był w gotową do filmowania kamerę wideo. Zdążył sfilmować błyszczący obiekt, zanim ten zniknął na tle ciemniejącego nieba.


Czy takie świadectwo może być dowodem istnienia istot pozaziemskich? W dzisiejszych czasach komputerowych efektów specjalnych i rozpowszechnienia techniki wideo nawet za pomocą prostego sprzętu można osiągnąć zdumiewające rezultaty. Ponadto UFO jest gorącym tematem – o czym można było się przekonać przy okazji rzekomej autopsji kosmity z Roswell – w związku z czym często zdarzają się przypadki nadużyć. Sam obraz już nie wystarcza – aby ocenić jego wartość jako dowodu musi zostać poddany gruntownej, fachowej analizie. Jednak dopiero tu zaczynają się prawdziwe problemy. We wczesnej fazie zainteresowania tym tematem z UFO brano wszystko, co na zdjęciu wyglądało jak niezidentyfikowany obiekt latający. Nic więc dziwnego, że przypadki rejestracji UFO były stosunkowo liczne.

Jednak to naiwne podejście zmieniło się, a swój wydatny udział miał w tym Alex Birch, nastolatek z Sheffield w Anglii. W lutym 1962 r. podał on to publicznej wiadomości, że wspólnie z kilkoma kolegami zaobserwował na niebie nad swoim ogrodem formacje ciemnych obiektów. Chłopcom szczęśliwym trafem udało się sfotografować pozaziemską flotyllę, której oprócz nich nikt z miasteczka nie zauważył.

DOWÓD NA ZDJĘCIU?

Przez jakiś czas Alexa i jego ojca traktowano jak bohaterów. Zaproszono ich do Londynu, spotykali się z wysokimi urzędnikami państwowymi, którzy raport na temat sprawy włączyli do swoich karkotek. Następnie chłopiec wygłosił przemówienie do licznie zebranych zainteresowanych, co przyczyniło się do powstania British UFO Research Assotiation – Brytyjskiego Stowarzyszenia Badaczy UFO.

O fotografiach przedstawionych przez chłopca było bardzo głośno, nikomu jednak nie przyszło do głowy, żeby najpierw dokonać analizy zdjęć przedstawiających kilka ciemnych plamek na ziarnistym tle nieba. Wydawało się, że podobnie jak wcześniejsze przypadki zaobserwowania UFO, także i ten wejdzie na trwałe do historii ufologii jako nierozwiązana zagadka. Okazało się jednak, że ten przypadek był jak najbardziej do rozwiązania. Dziesięć lat później, dorosły już Alex przyznał, że posłużył się trikiem. Namalował kilka prostych, latających talerzy na szklanej szybie, którą ustawił w ogrodzie i sfotografował przez nią niebo. W rezultacie otrzymał niewyraźny obraz unoszących się nad ziemią obiektów. Wyznanie Bircha wywołało duże poruszenie w środowisku ufologów. Zaczęto ustalać kryteria oceny autentyczności materiałów fotograficznych, które z biegiem czasu ulepszano. Szybko okazało się, że wiele zdjęć „niezidentyfikowanych obiektów latających” przedstawia w rzeczywistości coś całkiem łatwego do zidentyfikowania. Oczywiście część z tych fotografii została celowo spreparowana, jednak większość była tak zwanymi „przypadkowymi oszustwami”.

Aparat fotograficzny „widzi” rzeczywistość podobnie jak oko ludzkie, rejestrując obiektywne zdarzenia zewnętrzne, jednak ulega on też pewnym złudzeniom. Nawet zwykły strumień światła może wyglądać tajemniczo i dziwnie, szczególnie jeśli przenika przez spowite mgłą niebo. Jeżeli świadek od początku przekonany jest, że widzi UFO, zdjęcie prawdopodobnie nie wyprowadzi go z błędu.




ZATRZYMANE W CZASIE

W rzeczywistości w niektórych przypadkach aparat fotograficzny potrafi jeszcze bardziej wprowadzić w błąd ludzkie oko. Wiąże się to z tym, że oko rejestruje zdarzenia płynące w czasie, natomiast aparat zatrzymuje na zdjęciu jedną chwilę. Typowym przykładem tzw. „przypadkowego oszustwa” może być zdjęcie lecącego ptaka. Otwarta na ułamek sekundy migawka aparatu może uchwycić zwierzę w momencie, kiedy układ jego skrzydeł sprawi, iż na fotografii wyglądać ono będzie jak latający talerz. Dlatego obecnie podczas analizy zdjęć niezidentyfikowanych obiektów latających ufolodzy ściśle współpracują z ekspertami z dziedziny fotografii. Dzięki temu można wyeliminować szereg przypadkowych pomyłek, spowodowanych np. przez odbite w obiektywie promienie jasno świecącego obiektu sfotografowanego nocą.

Pomimo wielu zakończonych rozczarowaniami prób, ufolodzy nauczyli się nie ignorować żadnego z domniemanych zdjęć UFO. Do tej pory przeanalizowano kilka tysięcy fotografii zrobionych na całym świecie, z których tylko niewielka liczba – może około 1% - przedstawia coś naprawdę niezidentyfikowanego. Reszta to przypadkowe pomyłki i celowe oszustwa.

NIGDY NIE MÓW „NIGDY”

Nawet jeśli dowód wydaje się niezbity, niewielu ekspertów skłonnych jest bronić go bez zastrzeżeń. Powodem tego podejścia mogą być takie przypadki, jak sprawa doktora biochemii, który w listopadzie 1966r. wybrał się na przejażdżkę przez przełęcz Williamette w Oregonie w nadziei, że uda mu się zrobić zdjęcia ośnieżonych szczytów. Jego cierpliwość została nagrodzona widokiem dziwnego obiektu przemykającego się po niebie, który bez zastanawiania mężczyzna sfotografował. Uzyskane zdjęcie ukazywało spłaszczony od spodu dysk unoszący się nad drzewami. Jeszcze bardziej intrygujące było to, że na fotografii widoczne były trzy obrazy tego samego obiektu, tak jakby w ciągu tych kilku setnych sekundy statek kilka razy zdematerializował się i zmaterializował na nowo. Ze względu na nieposzlakowaną reputację autora zdjęcia – który jednak pragnął zachować anonimowość – sprawa została potraktowana bardzo poważnie. Zajęła się nią gazeta „Photographic Magazine”, nawet nie w celu udowodnienia czy podważenia autentyczności fotografii, lecz po to, by na podstawie analizy optycznej i fizycznej ustalić przybliżony kształt, rozmiary i prędkość tajemniczego obiektu.

W 1993r. badacz Irwin Weider opublikował wyniki nowego dochodzenia w sprawie fotografii z Oregonu. Przyznał, że sam na początku uważał, że przedstawia ono UFO. Jednak po przybyciu na miejsce, w którym zrobione zostało zdjęcie, pojawiły się wątpliwości. Weider zauważył w tamtejszym krajobrazie coś, co w pewnych specyficznych warunkach mogło wyglądać jak obiekt latający. Przeprowadził kilka eksperymentów, wykonując liczne zdjęcia z różnie nastawionym czasem i z samochodu jadącego z różną prędkością. Ostatecznie udało mu się z dużym prawdopodobieństwem ustalić prawdę – UFO było w rzeczywistości zwykłym znakiem drogowym, a potrójny obraz był wynikiem ruchów aparatu i prędkości samochodu. Weider dowiódł, że tylko nieliczne zdjęcia niezidentyfikowanych obiektów latających są naprawdę nie do wyjaśnienia.



NIEWYJAŚNIONE

Istnieją jednak takie fotografie UFO, które jak dotąd pozostały niewyjaśnione. 16 stycznia 1958r. niedaleko brazylijskiego statku Almirante Sallanda, wiozącego grupę naukowców na stację meteorologiczną na wyspie Trindade, pojawił się niezidentyfikowany obiekt unoszący się niewysoko nad oceanem. Na oczach kilkudziesięciu ludzi obiekt przeleciał obok statku, okrążył wyspę i odleciał. Jednym ze światków był fotograf, który wykonał serię zdjęć wyraźnie przedstawiających obiekt. Kapitan statku kazał natychmiast wywołać zdjęcia, które zostały oddane do dyspozycji armii. Po wahaniach, władze zdecydowały się opublikować tajemnicze zdjęcia. Komputerowe powiększenia obiektu nie pomogły jednak w ustaleniu, czym on jest.

Sceptycy uważają, że obiekt był mirażem, dlatego też, podobnie jak w innych przypadkach, trwają próby zgromadzenia mocniejszego materiału dowodowego. Obecnie ufolodzy sprawiają wrażenie nieco skonsternowanych, ponieważ naprawdę intrygujące zdjęcia UFO pochodzą sprzed wielu Lat. W latach 90-tych zarejestrowano nagły wzrost liczby filmowania UFO za pomocą kamer wideo. Większość to pomyłki, jednak materiał nakręcony przez Stephena Woolhouse`a nie poddaje się jak dotąd jakimkolwiek próbom wyjaśnienia. Organizacja o nazwie Northern Anomalies Research Organization (NARO) próbowała znaleźć jakieś przyziemne wyjaśnienie sfilmowanego zjawiska. Brano pod uwagę sterowiec lub helikopter, jednak miejscowe instytucje zajmujące się kontrolą ruchu powietrznego ustaliły, że żadna tego typu jednostka nie znajdowała się w tym dniu we wskazanym miejscu. Tak więc zagadka ta pozostaje nie rozwiązana.

BRAK NIEZBITYCH DOWODÓW

Zdjęcia UFO bywają intrygujące, jednak nazbyt często okazują się zwykłą grą świateł na niebie. Dlatego też nie stanowią one mocnego dowodu materiałowego, który mógłby potwierdzić obecność istot pozaziemskich. Jest jednak wielu ludzi, którzy twierdzą, że zostali uprowadzeni przez kosmitów i zabrani do wnętrza UFO. Być może wyraźne zdjęcia takiego wnętrza byłyby wystarczającym świadectwem, jednak jak do tej pory nikt takich fotografii nie przedstawił. Ufolodzy zaczynają zastanawiać się, czy dostarczenie niezbitych dowodów obecności obcych na naszej planecie jest w ogóle możliwe.



UFO NA POLSKIM NIEBIE

W Polsce zdjęcia UFO pojawiły się mniej więcej w tym samym czasie, co na Zachodzie. Przypadki sfotografowania UFO w naszym kraju zostały zebrane i opisane w książce Krzysztofa Piechoty i Bronisława Rzepeckiego „UFO nad Polska”. Autorom udało się dotrzeć do 34 przypadków rejestracji niezidentyfikowanych obiektów latających. Pierwszy z nich miał miejsce w 1957 r. nad Zatoką Gdańską, gdzie pan S. Rzynkowski sfotografował formację unoszących się nad wodą kulistych obiektów. Następna była fotografia dr Stanisława Kowalczewskiego wykonana w Muszynie koło Krynicy w 1958 r. Autor zdjęcia był przekonany, że niechcący sfotografował wychylające się spoza chmur słońce. Dopiero po wywołaniu filmu ujrzał „latający talerz”, który prezentował się jako ciemny, dyskoidalny obiekt. Specjaliści, którzy zbadali negatyw, wykluczyli możliwość uszkodzenia błony czy fotomontażu, nie potrafili jednak udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego jasny w rzeczywistości obiekt na zdjęciu „wyszedł” ciemny.

Autorzy „UFO nad Polską” przypuszczają, że obiekt ten emitował promieniowanie o długościach fal nieuchwytnych dla ludzkiego oka, jednak pozostawiających ślad na błonie filmowej. Ostatnio coraz gruntowniej badane są także przypadki bliskich spotkań i wzięć w Polsce. Ich dokumentowanie zajął się Bronisław Rzepecki.

FAKTY – UFO ZAREJESTROWANE Z WAHADŁOWCA

15 września 1991 r. kamery zainstalowane na pokładzie wahadłowca kosmicznego DISCOVERY zarejestrowały ruchy tajemniczych, świecących obiektów nad zachodnią Australią. Prof. Jack Kasher z uniwersytetu w Nebrasce, który w Mithell Space Center w Alabamie wspólnie z naukowcami z NASA dokonał analizy materiału filmowego z wahadłowca, opublikował 105-stronicowy raport w tej sprawie. Według niego: „NASA uważa, że są to kryształy lodu. Udowodniliśmy, że jest to możliwe, ponieważ kryształy lodu nie mogą zmieniać kierunku ruchu, w taki sposób, jak sfilmowane obiekty. Oszacowaliśmy, że jeżeli znajdowały się one w odległości 10 mil od wahadłowca, większy z nich przyspieszył w ciągu sekundy od zera do 4023 km/h.”

Źródło: Faktor X